Mountainboarding na Dolnym Śląsku

Po bezdrożach na desce. Dolnoślązacy zarazili się nowym sportem. To ekstremalna jazda na desce z dużymi terenowymi kołami. Z USA na Dolny Śląsk dotarł nowy sport. Uprawia go tylko 150 osób w całym kraju.

Mountainboarding podbił Amerykę Północną pod koniec lat 90. Teraz ten młody sport, określany jako kombinacja snowboardu i deskorolki z terenowymi kołami, dotarł na Dolny Śląsk. Na razie rozwija się głównie na terenach górzystych, bo tam są idealne warunki do zjazdów, ale liczba zwolenników z dnia na dzień rośnie. Dolnoślązacy mogą pochwalić się już niewiarygodnym sukcesem.

– W tej chwili w całej Polsce pokazać coś na takiej desce potrafi zaledwie około 150 osób. W europejskim teamie jest tylko jeden Polak: Marcin Skubisz z Wałbrzycha – mówi Andrzej Dymek, prezes Polskiego Związku Mountainboardowego.

Marcin trenuje na co dzień ze swoim znajomym Piotrkiem Kuncewiczem. Towarzyszy im nieraz jeszcze dwóch kolegów, jeden z Wałbrzycha i jeden z graniczącego z Czechami Golińska. Zapaleńcy sami wybudowali sobie skocznie, a na co dzień trenują na torze przygotowanym do ścigania się na rowerach górskich. O innych jeżdżących w ten sposób w naszym województwie nie słyszeli ani nie spotkali ich choćby na forach internetowych. Jak opowiadają z uśmiechem: mountainboard to miłość od pierwszego wejrzenia.

– Taką deskę zobaczyliśmy pierwszy raz na zawodach rowerowych w Szczawnie-Zdroju. Przywiózł ją właśnie Andrzej Dymek. Od razu nam się spodobały jej możliwości. Pozwala na ekstremalną jazdę w trudnym terenie, daje adrenalinę i poczucie wolności – opowiada Marcin Skubisz.

Początki, jak to zwykle bywa, nie były łatwe.

– Ryzyko kontuzji jest duże. Podczas zjazdów złamałem już nadgarstek, wybiłem obojczyk, a o masie zadrapań i siniaków nawet nie wspominam. Dlatego ochraniacze i kask to podstawa – mówi młody wałbrzyszanin. – Po pewnym czasie dopiero uczysz się, jak upadać, żeby nic poważnego się nie stało. Oprócz jazdy w dół po bezdrożach, stokach czy górskich zboczach, na takiej desce można wykonywać niezwykle widowiskowe akrobacje.

– Okręcać się w bok, w przód. Wskakiwać na podesty, a nawet robić salta – wylicza Piotrek. To ostatnie w całym kraju potrafią wykonać tylko dwie osoby, w tym Marcin, nazywany przez kolegów Scooby. Tzw. backflip zrobił na ogromnej skoczni i to bez upadku. – Jest bez wątpienia jednym z najlepszych zawodników w kraju i pokazuje, że Polacy wreszcie zaczęli liczyć się w tej dziedzinie – przyznaje Andrzej Dymek.

Podstawowy sprzęt do jazdy, czyli deska i ochraniacze, kosztuje około 2500 zł.

Mountainboarding to nowy, prężnie rozwijający się sport. Powstał w latach 90. w USA. Na pomysł połączenia deski z dużymi, przystosowanymi do jazdy w terenie kołami i sprężynami wpadli snowboardziści, którzy chcieli jeździć także latem. Teraz ta dziedzina podbija Europę.

Janusz Krzeszowski – POLSKA Gazeta Wrocławska
www.naszemiasto.pl

Dodaj komentarz