Zamek Książ

Książ został założony w latach 1288- 91 przez Bolka I. Spełniał cele warowne, był stacją myśliwską, chronił okoliczną ludność, zabezpieczał trakty. We władanie rodu Hochbergów przeszedł w XVIII wieku. Od tego czasu stawał się coraz piękniejszą warownią. Właściwie z typowego zamku przekształcił się w rezydencję pałacową. Okoliczne tereny, park, stadnina, palmiarnia, sztuczne ruiny i wiele, wiele innych wzbudzały podziw i zazdrość gości. Ostatnimi właścicielami (do II Wojny Światowej) byli: książę Jan Henryk VI Hochberg i jego żona Daisy von Pless niewątpliwie najpiękniejsza kobieta na Śląsku). W 1939 roku lasy i folwarki za długi przejął skarb państwa. W czasie wojny zamkiem bardzo interesował się Hitler. Warto zwiedzić ogrody, przyjrzeć się wyjściom podziemnych korytarzy, obejrzeć park (mauzoleum, schrony poniemieckie), zwiedzić stadninę ogierów, wybrać się do palmiarni Lubiechowie.

W pierwszych miesiącach wojny, zamkiem zainteresował się konserwator zabytków Prowincji Dolnośląskiej, Günther Grundmann. Osobiste polecenie Hitlera nakazywało przebudowę zamku. W 1941 roku władze III Rzeszy skonfiskowały rezydencję. Hitlerowcy otruli jednego z synów księżnej Daisy; ona sama zamieszkała w wilii parkowej zamku Wałbrzych. Administratorem Książa został Karl Hanke, gauleiter NSDAP. Zamek otoczono ogrodzeniem z drutu kolczastego, ustawiono posterunki. Teren stał się zamknięty dla osób postronnych. W części piwnic urzędowała policja, na parterze utworzono kancelarię i sekretariat. Kilkudziesięciu architektów nadzorowało przebudowę wnętrz. Co wówczas zrobiono? Usunięto większą część obrazów, bibliotekę, przemalowano komnaty, odkuto i wrzucono do przyzamkowego wąwozu freski. Ich fragmenty są tam do dziś. Pod rezydencją powstały olbrzymie sale i korytarze z wieloma wyjściami. Ich przeznaczenie do dziś nie zostało wyjaśnione.

Na dziedzińcu istniał szyb o średnicy ok. 6 metrów i głębokości 50 metrów (widoczny jeszcze po wojnie), obecnie zasypany. W ogrodach zamkowych widoczne jest wyjście (z klatką schodową i wartownią). Stara, trzynastowieczna cześć zamku posiada wzmocnienia przyziemia wykonane z betonowych belek, mimo że pod nią nie powinno znajdować się nic oprócz litej skały. W wąwozie znajdziesz pokrywy kanałów odwadniających podziemia. W parku mamy betonowy basen z wodą oraz schron.

Jak można się domyślać z pewnych szczegółów konstrukcyjnych i opowieści nielicznych świadków z tamtych lat, większość podziemnych sal i korytarzy wciąż czeka na swoich odkrywców. Tym bardziej, że z całą pewnością zamek posiadał podziemne połączenia z okolicą. Mówi się o też o połączeniu rezydencji z kompleksem Riese w Górach Sowich. A jedno ze znanych biegło od zamku do browaru w Świebodzicach. Przy budowie obwodnicy, już współcześnie, jego część zasypano. Dostępna jest część w pobliżu zamku.

Nie ma żadnych planów dotyczących podziemi. Ślady wskazują, że zostały ukryte w zamku.

Kwatera Hitlera

Tak długo uważano. Wiele wskazuje, że to propaganda Rzeszy mająca na celu ukrycie prawdy o zamku. Hitler nie potrzebował kolejnej kwatery. Szczególnie na Dolnym Śląsku. Były to wprawdzie tereny niemieckie, lecz Hitler wierny sentymentom nie zdecydowałby się na zamieszkanie w Książu. Co dziwniejsze, odrzucając propozycję Speera budowy kwatery, nakazał przyspieszenie prac w Kompleksie.

Skarbiec, archiwum

Jedna ze sal zamku odpowiada dokładnie wymiarom Bursztynowej Komnaty. Usunięto z niej wszystkie ozdoby i elementy bogatego wystroju. W podziemiach zamku może znajdować się tzw. złoto Wrocławia, archiwum MSZ. Do zamku była doprowadzona linia kolejowa. Podziemny tunel miał wylot we wzgórzu na 60-tym kilometrze dzisiejszej linii Wrocław- Wałbrzych. Pod zamkiem znajduje się sala przypominająca peron dworca. W tunelu tym prawdopodobnie znajduje się opancerzony pociąg z nieznanym do końca ładunkiem. Mówi się o gazach bojowych, transporcie archiwum Gestapo, złocie skradzionym we Wrocławiu. Prawdy nikt jednak nie zna. Aczkolwiek fakt istnienia tego pociągu wydaje się niezaprzeczalny.

Fabryka

Mówi się o fabryce amunicji, rakiet V-2, ich stanowiskach startowych, wręcz o prototypach pojazdów latających o kształcie kuli (V-7). O ile śladów po fabryce należy szukać raczej w potężnym kompleksie Riese w Górach Sowich, to sprawa stanowisk startowych V-2 wydaje się jasna. Zasięg takiej rakiety to maksymalnie 380 km. V-1 tylko ok. 240 km. Nie można więc było odpalać ich w Książu. W najlepszym przypadku spadłyby na Berlin. A cudowna broń (rakiety transkontynentalne o zasięgu 5 000 km.) pozostała w sferze marzeń Hitlera i jego ludzi. Istnienia ufopodobnego pojazdu nie potwierdza żaden autentyczny dowód, poza wątpliwymi zeznaniami świadków. Lokalizacja fabryki części nie miałaby sensu na Dolnym Śląsku. Dowóz elementów do miejsc odpalania był nieekonomiczny i niebezpieczny. Przestrzeń powietrzna była już częściowo kontrolowana przez wojska alianckie.

Instytut badawczy

Prace nad bronią bakteriologiczną były w części podziemi prowadzone. To jest pewne. Las w okolicach Świebodzic kryje do dziś pewną, częściowo wyjaśnioną tajemnicę tych prac. Prawdopodobnie przeprowadzano próby z rozszczepianiem atomu. Świadkowie twierdzą, że woda w parkowym, betonowym basenie była ciepła nawet w zimie. Po wojnie Rosjanie szukali w tych okolicach uranu. Z dużym prawdopodobieństwem do Książa został ewakuowany po bombardowaniach berliński Instytut Medycyny Lotniczej. Przeprowadzano w nim m. in. próby wytrzymałości organizmów ludzkich (więźniów z Dachau) na przeciążenia. Pracami tymi kierował późniejszy twórca podstaw medycyny kosmicznej w USA, Hubertus Strughold. To jest najbardziej prawdopodobna hipoteza dotycząca wykorzystania podziemi. Zamek wraz z częścią podziemną miał być zapleczem badawczym. Produkcja prowadzona miała być w Riese.

Co jeszcze ?

Pozostaje odnalezienie i odsłonięcie tuneli i sal. Jakoś jednak żaden urząd nie ma środków (chęć może by była) aby to robić. Odradzam jednak szukania na terenie zamku na własną rękę. Można nie spotkać się ze zrozumieniem ze strony niektórych ludzi i instytucji. Muszę wspomnieć o ludziach, którzy prowadzili budowę. Siłę roboczą stanowili najpierw robotnicy z Włoch, później czterystu górników z Donbasu. W 1944 roku kierownictwo robót objęła organizacja TODT. ,,Zatrudniała” ona więźniów z Dachau, Gross Rosen. Los tych ludzi był tragiczny. Dość wspomnieć, że nie przeżył nikt, kto mógłby powiedzieć, że pracował w Książu. Przypuszcza się, że więźniowie ci zostali wymordowani w 1945 roku, kiedy na gwałt maskowano i opuszczano kompleks. Ich zwłoki prawdopodobnie spoczywają nadal w podziemiach zamku oraz kompleksu Riese. Zachęcam do odwiedzenia Książa i okolic. Warto też wybrać się w Góry Sowie oraz odwiedzić masyw góry Ślęży, z którą także związana jest podobna tajemnica. Kolejnym interesującym miejscem są Ludwikowice. Na terenie zajmowanym przez starą kopalnię znajdują się dziwne obiekty naziemne.

Dopisek z wakacji 2001 r.

Zapadła się część dziedzińca zamku Książ, w miejscu, gdzie istniał wspomniany szyb prowadzący do podziemnej części.

Ważna uwaga w świetle ostatnich badań!

Należy wspomnieć o ruinach zwanych Starym Książem. Miejsce to jest oddzielone od zamku doliną, której dnem płynie rzeka Pełcznica. Podziemia świetnie nadawały się na instytut badawczy nad supertajnymi broniami odwetowymi. Istnieją przesłanki, że właśnie w Książu realizowany był projekt ,,Chronos”. Dotyczył on konstrukcji urządzenia o nazwie Dzwon (Die Glocke). Był to ponad dwumetrowy ceramiczny cylinder. Emitował silne promieniowanie (jak się przypuszcza o charakterze elektrograwitacyjnym), które skażało teren (las w Świebodzicach długo był martwy, nie mieszkały w nim zwierzęta), powodowało koagulację krwi i odbarwienia niektórych materiałów.

Znana część podziemna Książa składa się z dwóch poziomów. Pierwszy jest udostępniony do zwiedzania. Do drugiego pewnie nie wejdziesz. Z prozaicznego powodu. Znajduje się tam stacja pomiarowa ruchów skorupy ziemskiej.

Na podstawie: marczyk.org/fotograf/riese/ksiaz.html

Dodaj komentarz